Ektomorf

Reborn

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy Ektomorf
Recenzje
Konrad Sebastian Morawski
2021-02-18
Ektomorf - Reborn Ektomorf - Reborn
Nasza ocena:
9 /10

Ektomorf 2021. Nokaut!

Wywodzący się z prowincjonalnego Mezőkovácsháza zespół Ektomorf zasuwa ile wlezie. Zoltan Farkas żongluje składem kapeli niczym doświadczony sztukmistrz, ale w tej żonglerce być może tkwi metoda, bo Ektomorf zarejestrował właśnie najlepszy album w swojej dyskografii. Oto „Reborn”. Groove n’ thrash metalowa jazda bez trzymanki.

Krążek zawiera osiem kawałków rozpisanych na niecałe 38 minut muzyki. Od samego początku do ostatniego dźwięku Ektomorf nie daje wytchnienia swoim słuchaczom. Kapela brzmi gniewnie, a bestia zdobiąca okładkę „Reborn” stanowi wyrazistą ilustrację klimatu krążka. Zapnijcie pasy.

Zoltan Farkas i Simon Szebasztian bombardują potężnymi riffami gitarowymi w otwierającym album „Ebullition”. Tempo narzucone przez gitarzystów wytrzymuje perkusista Kalman Olah. Jest ciężko, dynamicznie i brutalnie. Dodatkowo Farkas wypuszcza się ze swoją gitarą w rejony urozmaiceń, którymi niegdyś muzyczny świat rozwalali tacy giganci jak Slayer czy Exodus. Wściekłej muzyce towarzyszy mocna narracja. Tu znowu Farkas wciela się w swoją ulubioną rolę najważniejszego gracza w tej metalowej drużynie z cygańsko-węgierskimi korzeniami, jaką tworzy Ektomorf.

Kapela nie zwalnia w kolejnych utworach. Tytułowy „Reborn” to groove metalowa bomba. Wraz z wykrzyczanymi słowami: „I bleed, I die, I reborn!” otrzymujemy gitarowe odpryski instrumentalnego wybuchu. W każdym razie Ektomorf inwestuje też w solówki gitarowe. Ta z „Reborn” okazuje się jedną z najbardziej złożonych na dystansie albumu, trochę przypominając legendarną solówkę z „Master Of Puppets” Metalliki. Zresztą mierząc się z „Reborn” nie może brakować porównań do klasyków thrash metalu. W porównaniu do ostatnich albumów węgierska kapela nieco zabrudziła swoje brzmienie, dodała mu trochę tajemnicy i o kilka ton więcej agresji.

W ten deseń doskonale wpisuje się trzeci w talii utwór „And The Dead Will Walk” – zdecydowanie wolniejszy od poprzedników, porozciągany na strunach, będący formą brutalnego manifestu o ekstremalnych odmianach metalu. Kolejna znakomita solówka Farkasa dodaje dodatkowej pikanterii tej pancernej kompozycji. Im dalej, tym ciężej. Ektomorf wraca do szybkiego, dynamicznego tempa w „Fear Me”. Momentami brzmi to bardzo surowo, a bębny Kalmana Olaha wydają się ważyć więcej, niż cała dotychczasowa dyskografia Ektomorf.

„Reborn” miewa też momenty zaskakujące. Akustyczne intro do utworu „Where The Hate Conceives” jest charakterystyczne jako otwarcie dla wielu klasycznych thrash metalowych albumów, ale jego obecność w środku albumu wydaje się nietypowa. Może chodziło o chwilę wytchnienia? Wszak gitarzyści Ektomorf w „Where The Hate Conceives” zasuwają z taką prędkością, że pewnie potrzebowali kilka chwil, aby się rozgrzać. Ta kompozycja płonie! Dawno już nie słyszałem tak wściekłego thrashowego zasuwu zarejestrowanego w Europie. Tym bardziej, że kawałek poza intro zaskakuje też strukturą – potrafi niespodziewanie wyhamować, aby po kilku chwilach znowu przywalić bez ostrzeżenia.

Przekrojowo kawałki Ektomorf zarejestrowane na krążku łączy kompozycja „The Worst Is Yet To Come”. Jest to bowiem utwór ciężki, momentami powolny w thrashowym ciężarze, ale też we fragmentach szybki, strzelający w słuchaczy potężnymi riffami i wchodzący w groove. Myślę, że ten kawałek najlepiej oddaje kondycję Węgrów na tym albumie. Tym bardziej, że Farkas – poza tradycyjną serią mocnych partii wokalnych – dołożył też solówkę gitarową w swoim stylu. Na dystansie albumu znalazła się także kompozycja instrumentalna („Forsaken”) wypełniająca chyba wszelkie przepisy na zarejestrowanie albumu aspirującego do klasyka thrash metalu.

Nie żartuję! Trochę tak jak w zamykającym dzieło utworze-killerze „Smashing The Past” (…takim „Dyers Eve” jeśli wiecie co mam na myśli) Ektomorf po prawie dwudziestu latach obecności na scenie zaczął pisać swoją nową historię. Głównym autorem tej opowieści jest Zoltan Farkas. Wokalista i gitarzysta zapatrzony nieco w klasyki amerykańskiego grania, ale i zarazem umiejący przenieść standardy gatunku na grunt europejski. Nowemu albumowi Ektomorf można zarzucić, że sięga do przeszłości, nie pilnuje dokładności w brzmieniu i nie wytycza nowych wzorców, ale… czy tego naprawdę oczekujemy? Album „Reborn” to hołd dla najlepszych czasów thrash metalu, trochę wpływów groove, a nade wszystko porcja zajebistego grania, które urwie niejedną głowę. Zoltan, prowadź!