W Bridgeport bez zmian.
Od kilkunastu lat i czterech płyt studyjnych skład Hatebreed pozostaje bez zmian. Ta stabilność bez wątpienia służy kapeli, czego dowodzi jej tegoroczne wydawnictwo zatytułowane „Weight Of The False Self”.
Metalcore ma się nieźle, bo nieźle mają się muzycy Hatebreed. Na swoim ósmym albumie studyjnym zaproponowali dwanaście kawałków rozpisanych na niecałe 35 minut muzyki. Album pod wieloma względami przypomina wydany przed czterema laty krążek „The Concrete Confessional”. Przypomina też wiele innych nagrań Hatebreed, bo to materiał oparty na kanonach twórczości zespołu.
W magazynku tworzącym „Weight Of The False Self” znalazły się takie drapieżne, osadzone na agresywnym instrumentarium pociski jak „Instinctive (Slaughterlust)”, „Set It Right (Start With Yourself)”, „This I Earned”, „Wings Of The Vulture”, czy rozgrzany do czerwoności „Dig Your Way Out”. Gitary i perkusja zasuwają jak w czasach świetności metalcore’a. Włączając w to charakterystyczny wokal Jameya Jasty, często wspierany chórami trochę w stadionowym stylu, otrzymujemy recepturę na Hatebreed.
Specyficzne dla zespołu pozostają też zmiany tempa na dystansie kilku utworów. Muzycy z Brdigeport potrafią osiągać niezłe prędkości na gitarach i perkusji, aby dość niepostrzeżenie zwolnić, stawiając przede wszystkim na ciężar („Let Them All Rot”, tytułowy „Weight Of The False Self”, „The Herd Will Scatter” czy ozdobione fajnymi basowymi wstawkami „A Stroke Of Red” i „From Gold To Gray”). W filozofii zespołu nie zatarł się też punkowy manifest, nie tylko jeśli chodzi o muzykę, ale też o przesłanie – krytykę fałszywych przywódców.
Wydaje mi się jednak, że zabrakło tu większej liczby takich momentów, które pozwoliłyby się materiałowi wyróżnić na tle dotychczasowej dyskografii Hatebreed. Weźmy choćby pod uwagę świetną solówkę w „Cling To Life”, emocjonujące gitarowe otwarcie w „Invoking Dominance” czy wcześniej wspomniane akcenty, aby uświadomić sobie, że w żyłach twórców wciąż płynie zabójcza rtęć, którą dawniej oznaczali swoje płyty, a nie rdza, którą tu i ówdzie można odnotować.
Generalnie rzecz biorąc album nie jest długi, więc nie ma prawa się znudzić i w zasadzie trudno mi sobie wyobrazić sytuację, w której „Weight Of The False Self” mógłby trwać kilkanaście minut dłużej. Muzycy Hatebreed wycisnęli ze swojego stylu wszystko, co mogli. W sumie więc ich nowy album może być zarówno uciechą dla regularnych słuchaczy zespołu, jak również dobrą możliwością dla początkujących poszukiwaczy metalcore’owych kanonów. Tak jak napisałem we wstępie: jest nieźle, ale głowę wciąż mam na swoim miejscu.