Exhorder

Mourn The Southern Skies

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy Exhorder
Recenzje
Grzegorz Pindor
2019-10-04
Exhorder - Mourn The Southern Skies Exhorder - Mourn The Southern Skies
Nasza ocena:
9 /10

Muzycy Exhorder mieli dużą szansę na to, aby być zespołem większym niż sama Pantera, która zresztą nomen omen czerpała garściami z dorobku zespołu z Nowego Orleanu.

Protoplastom groove/thrash metalu zabrakło jednak determinacji i poniekąd parcia na szkło (wbrew pozorom ówczesna MTV dawała ogromne możliwości) i po drugiej płycie rozpadli się, odchodząc w niebyt z łatką jednego z najbardziej niedocenionych zespołów ubiegłego wieku. Dziś przypominają o sobie albumem, który gdyby ukazał się choćby w drugiej połowie ostatniej dekady ubiegłego wieku, byłby kamieniem milowym takiego grania, a sam Phil Anselmo i koledzy mogliby poczuć się mocno zawstydzeni. To jednak tylko przypuszczenia bowiem historia potoczyła się inaczej – i tego nie zmienimy. Za to co ważne, ekipa wytwórni Nuclear Blast powinna zacierać ręce, bo „Mourn The Southern Skies” to wyśmienity album, jeden z lepszych w tym roku w szeroko pojętym metalu.

Siedemnaście lat od premiery „The Law” to zbyt długi okres, aby rozpamiętywać karierę Exhorder (choć chciałbym, aby o grupie mówiono z większym szacunkiem). Za Amerykanami nikt specjalnie nie tęsknił, a młodzież szybko znalazła nowych idoli. Żeby nie być gołosłownym, mieliśmy dwie duże fale retro grania, kiedy było w czym wybierać, co zresztą bardzo chętnie robiłem jako nastolatek. W tym momencie część tych ekip wymarła – co słusznie zweryfikował rynek, druga część świetnie sobie radzi, grając własne, nie rzadko wyprzedane trasy. W przypadku Exhorder i premiery ich trzeciego albumu sytuacja ma się tak, że mamy do czynienia z weteranami, którzy muszą się nauczyć jak funkcjonować w dzisiejszych realiach. Mają solidne podstawy w postaci know-how i doskonałego warsztatu, ale muszą kupić tych, którzy poszukują w metalu bardziej klasycznych brzmień – a o to wbrew pozorom wcale nie tak łatwo.

Konkurencja w postaci całej plejady hardcore’owych ekip romansujących z thrash/crossoverem nie śpi i w tym widzę największy problem dla Exhorder. Tylko w bieżącym roku pojawiły się lub są na horyzoncie nowe rzeczy od Guilt Trip i Red Death, a „stara gwardia” obdarowała nas nowymi pozycjami w dorobku Xentrix i Death Angel. Bogactwo urodzaju to szansa – bo rynek się nie nasycił, ale i problem bo lwia część trzeciego longa nie jest powiązana z „The Law’. Zatem groove metal i południowe brzmienia są tutaj tylko echem przeszłości, a gros utworów, piekielnie szybkich i intensywnych strzałów, czerpie garściami z dorobku kolegów z Bay Area – Exodus. Dokładniej rzecz ujmując z okresu „Shovel Headed Kill Machine” w czym upatruję największy atut „Mourn The Southern Skies”. Przede wszystkim jednak atutami są fenomenalna gra solowa Vinniego LaBelli i wokale Kyle’a Thomasa, który jest jednym z nielicznych wokalistów w tym gatunku, który nie tylko potrafi mocno krzyczeć, co przede wszystkim melodyjnie śpiewać.

Poza koncertowymi killerami wprost stworzonymi do biegania w circle pit, mamy tutaj dwa mocno rozbudowane utwory, które stanowią o prawdziwej sile krążka. Pierwszy to trwający nieco ponad siedem minut „Yesterday’s Bones”, z delikatnie wplecionymi klawiszami. Utrzymany w średnim tempie neckbreaker cieszy przede wszystkim długim solo w czwartej minucie i aranżem bębnów (przejścia ride – hi-hat!), a akustyczna końcówka mogłaby być nie tylko zwieńczeniem kkompozycji, co dającą oddech miniaturą. Zresztą, pełni takie zadanie bo tuż po ostatnim takcie tego utworu wjeżdża walec „All She Wrote”, który może spokojnie okupować amerykańskie rockowe rozgłośnie radiowe.

Druga z „wyjątkowych” kompozycji na płycie to dziewięciominutowy utwór tytułowy. Ciężko o lepszy tribute dla nowoorleańskiej sceny, tak bardzo wpływowej dla metalu w ogóle i tak mocno przesiąkniętej mrocznym, gęstym, południowym klimatem. Ten potwór wymaga kilku podejść, aby nacieszyć się jego rozmiarami i emocjonalnym rozmachem. Nie chciałbym go traktować jak ballady (co sugeruje początek) ale im dalej w las, tym bardziej przypomina miks „This Love” i „I’m Broken” Pantery, tyle że z nieco większą dozą chwytliwości kosztem „groove”. Zresztą, tego trzeba posłuchać, a potem wydzielić sobie najlepsze fragmenty, z których śmiało można zbudować co najmniej dwa dobre utwory. Jeśli jednak nie lubicie dłużyzn, a thrash kojarzy się Wam wyłącznie z technicznymi zagrywkami i szybkim tempem od tego są „Beware The Wolf” i „Rumination”, przy czym drugi z nich ma cholernie nośny refren do sing-a-longów o co wbrew pozorom w tak intensywnym graniu wcale nie jest łatwo.

Podsumowując, najnowszy Exhorder prezentuje się wprost wyśmienicie i szczerze mówiąc gdyby nie przypomnienie z Nuclear Blast prawdopodobnie w ogóle bym o tej płycie nie usłyszał. A tak, nie dość, że dałem się zaskoczyć, to przypomniałem sobie dlaczego formacja jest uznawana za perełkę w swojej klasie.