Gdy za parę lat ktoś rzuci hasło "najlepsze metalowe płyty 2009 roku" wspomniani zostaną tylko trzej wykonawcy. Slayer (jaką płytę nie nagrają i tak będzie git - oni to mają fart), Behemoth i Mastodon właśnie. W rocznych podsumowaniach w metalowych mediach Amerykanie pozamiatają wszystko.
Nie wiem jak oni to robią, ale z płyty na płytę nagrywają muzykę inną a wciąż posiadającą piętno Mastodon. Z wydawnictwa na wydawnictwo są coraz lepsi i krok po kroku jasno pokazują, który z nowych metalowych bandów jest najlepszy. Na "Crack The Skye" mamy tylko siedem kompozycji, ale każda jest diametralnie inna od następnej, za to wszystkie razem tworzą spójną wizję.
Tym razem panowie postanowili nagrać płytę jeszcze bardziej "prog", niż było to na "Blood Mountain". Ale punktem wyjścia i wzorcem nie jest tutaj jakaś lipa a'la prog power metal (klawisz + kastrat), ale szlachetne lata '70. I czuć tutaj tego dawno zapomnianego ducha starych rockowych wyjadaczy. Chociażby w poszerzonym instrumentarium (np. o tamburyn),czy chociażby w czymś tak prozaicznym jak obwoluta płyty. Jak ujrzałem okładkę "Crack The Skye" od razu miałem swoją wizję jak ta muzyka zabrzmi, i się nie pomyliłem. A co najlepsze, każdy usłyszy tutaj inne inspiracje. Bo inkorporując artyzm z dawnych lat, tak naprawdę Mastodon pozostał sobą, nikomu nic nie ukradł. A tak działają najlepsi.
Muzycznie mamy do czynienia, jak już pisałem, z prog-metalową muzyką opartą na groove/sludge resorach. Co zwraca uwagę, to wokal Brenta. Gdy usłyszałem "Divinations" zacząłem czytać książeczkę do albumu czy czasem gościnnie nie udziela się na "Crack The Skye" Zakk Wylde. Coś pięknego! Każdy kawałek ma swój własny vibe i nawet złożony z czterech części "The Czar" ma w sobie podskórnie coś charakterystycznego i spójnego.
Pod pozorną warstwą poskromienia dźwięków, ta muzyka aż kipi by wyrwać się swym twórcom spod palców i rozszarpać głośniki. I to jest piękne w tym wydawnictwie. Ten "prog" obecny też jest w klimacie, duchu płyty. Udało się Mastodon nagrać album na poziomie, którego naprawdę dawno nie słyszałem. Czysta sztuka.
Grzegorz Żurek