Ostatnimi laty wiele mówiło się, że formuła zamaskowanych szaleńców ze Slipknot wyczerpała się do cna. Członkowie kapeli zrzucili swe maski, ich twórczość zahaczyła o wiele form ekspresji.
Młodzieńczy bunt i złość odreagowali na debiucie. Romans z death metalem zaliczyli na "Iowa". Trochę powietrza i melodii dodali na "Vol.3". Wielu zastanawiało się czym i czy w ogóle mogą jeszcze zaskoczyć muzycy z Des Moines. Otóż jak to ten zespół ma w zwyczaju uderzył w rejony, których nikt się nie spodziewał usłyszeć. Spliknot zszokował tym, że nagrał płytę dojrzałą, o co przyznajmy szczerze nikt ich nie podejrzewał, że będą w stanie zrobić.
Już początek płyty mówi, że coś w muzyce Slipknot się zmieniło. "Gematria" mimo charakterystycznej pracy gitar, i ekspresyjnej gry perkusistów jest... uporządkowana. A przecież ważnym elementem dawnego oblicza zespołu był chaos i pewna doza niepewności, cóż też takiego zdarzy się po refrenie... Parę następnych utworów to jazda w stylu - mocne zwrotki z krzyczącym Coreyem i melodyjne refreny, w których wokalista pokazuje, że jednak umie śpiewać. Prawdziwe niespodzianki zaczynają się od "Vendetty", którego to otwierający riff przywodzi na myśl motyw z "From the Sky" Gojiry! I tak jak u francuzów, tak i w tym kawałku muzycy pokazują trochę technicznych umiejętności. To jednak nie koniec atrakcji na płycie, "Butcher's Hook" to na przykład najbardziej rockowy kawałek w historii Slipknot. Bardziej pasujący wręcz do Stone Sour niż do oblicza zamaskowanej ekipy. "Gehenna" znowu to niewątpliwie najbardziej eksperymentalny utwór w ich karierze. Na koniec "All Hope Is Gone" mamy pomieszanie ballady ("Snuff"), z klimatami rodem z "Iowy" (utwór tytułowy). Istny festiwal różnorodności.
Co zwraca uwagę na płycie, to umiejętności muzyków. Wiele "true" metalowych fanów wyśmiewało maniaków Slipknot, gdy Ci mówili, że Jordison to jeden z najlepszych perkusistów świata. Cóż... młodzież miała rację. Joey pokazał na "All Hope Is Gone", że w swym filigranowym ciele skrywa multum wszechstronnych możliwości. Partię solowe gitar zaś w nowoczesnym metalu nigdy jeszcze nie były tak bliskie wirtuozerstwa, że wystarczy wspomnieć solo chociażby z pierwszej z brzegu "Gematrii". Mniej jest elektroniki, sampli i skreczy, a więcej potu i serca włożonego w nagranie każdej nutki. A wszystko możliwe do wychwycenia dzięki selektywnego i ostremu brzmieniu.
Slipknot zrobił psikusa wszystkim. Starzy fani mogą być lekko skonfudowani dostępnością nowego oblicza zespołu. Krytycy grupy muszą mocno się napocić by znaleźć złe słowo na "All Hope Is Gone". I tylko w tym wszystkim muzycy z Des Moines w stanie Iowa zgubili trochę ducha swej kapeli. Całości bliżej do Stone Sour niż do np. "Vol.3". Trochę mało też tu tych bezpośrednich strzałów "w pysk", z których Slipknot był znany. Ale malkontenctwo na bok. Oto kolejny zespół, spisywany przez wszystkich na straty pokazał, że gdy się chce, to można.
Grzegorz Żurek