Anthrax

For All Kings

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy Anthrax
Recenzje
2016-04-12
Anthrax - For All Kings Anthrax - For All Kings
Nasza ocena:
8 /10

Po pięciu latach od ostatniego albumu studyjnego, Anthrax powrócił z nowym materiałem, dostojnie zatytułowanym "For All Kings".

Krążek zawiera trzynaście kawałków osadzonych w charakterystycznym dla Amerykanów thrash n’ heavy metalu. Nad jego nagraniami czuwali Scott Ian, Charlie Benante, Frank Bello i Joey Belladonna, czyli ostatni regularny studyjny skład Anthrax, a także następca zwerbowanego przez Volbeat Roba Caggiano, ex-gitarzysta Shadows Fall Jonathan Donais. Ten ostatni, podobnie zresztą jak było w przypadku Caggiano, jest znacznie młodszy od pozostałych członków kapeli, a jego dotychczasowe doświadczenie muzyczne nie miało dotąd żadnych powiązań z amerykańskim thrashem. W sumie więc czasy, w których ekipa Anthrax składała się wyłącznie z pokolenia ludzi urodzonych w latach sześćdziesiątych XX wieku chyba bezpowrotnie minęły. Niemniej Jonathan Donais, jako wiodący gitarzysta na "For All Kings" poradził sobie całkiem sprawnie. To także dzięki niemu jedenasty album formacji brzmi solidnie.

Na nowym dziele kapela zagrała nieco lżej, niż na poprzednim albumie, wydanym przed pięcioma laty "Worship Music". Odniosłem jednak wrażenie, że w porównaniu do wspomnianego krążka na "For All Kings" można znaleźć więcej heavy metalu, choć nad całością wciąż dominuje thrash, o czym świadczy jakże thrashowe otwarcie dzieła w monumentalnym intro ("Impaled"), które na ostrych riffach wjeżdża do prawdopodobnie najlepszej kompozycji na płycie "You Gotta Believe", która pokonując gitarowe zadziory i galopy w wykonaniu Scotta Iana i Jonathana Donaisa, sporadycznie też Charliego Benante, niespodziewanie załamuje się w niebanalnej konwencji, zwieńczonej fantastycznym solo gitarowym. To soczyście brzmiący Anthrax z pozostającym w świetnej kondycji wokalnej Joeyem Belladonną. Dalej też nie jest źle, czego dowodzą kolejne utwory - dynamiczny, ocierający się niemal o groove "Monster At The End", drapieżna kompozycja tytułowa albo elektryczny i nieco filmowy "Breathing Lightning". Łatwo tu o wrażenie, że nowy krążek Amerykanów to przede wszystkim gitary i wokal. Wyczyny sekcji gitarowo-perkusyjnej stanowią bowiem najważniejsze atuty dzieła.


W trackliście "For All Kings", poza wspomnianym intro, znajduje się jeszcze jeden krótki utwór. Chodzi o zamieszczony w środku krążka "Breathing Out", czyli niecałą minutę łagodnego brzmienia gitary akustycznej w zestawieniu z takimi też chórkami. Dziwny to pomysł. Tym bardziej, że po owej miniaturze następuje najcięższy i zarazem najmniej porywający tegoroczny numer Anthrax, czyli "Suzerain", choć temu poziomowi ciężkości zdaje się nie ustępować również "All Of Them Thieves", w którym na bębnach porządnie przyłożył Charlie Benante. W koncepcji nowej płyty Amerykanów znalazło się jeszcze miejsce na nieco demoniczny heavy n’ thrash metalowy odjazd pod postacią kompozycji "Evil Twin", a także pulsującą torpedę "Defend/Avenge" o połamanym gitarowym finale. Jest tu także wzywający do boju "This Battle Chose Us!", wzbudzający w pierwszej chwili skojarzenia z czasami "Master Of Puppets" Metalliki, dający też trochę zaistnieć Frankowi Bello, ale generalnie czasy pierwszoplanowych basistów w thrash metalu umarły wraz z Cliffem Burtonem i nic się w tej materii na nowym albumie Anthrax nie zmienia.

Jedenasty album kapeli to także najdłuższy w jej dziejach utwór "Blood Eagle Wings", wyprzedzający o cztery sekundy "A.D.I./Horror of It All" z 1987 roku. To kompozycja, której klimat jest budowany dość mozolnie, bez pośpiechu, ale z odpowiednią dawką ciężkości (w tym przypadku też ze strony bardzo aktywnej perkusji). Liczne wypuszczenia w "Blood Eagle Wings", złamania klimatu, niekontrolowane zjazdy i solówki gitarowe pozwalają uwierzyć, że najlepszy czas thrash metalu nigdy nie minął. To wyjątkowa kompozycja, zaiste królewska. Mogłaby być dobrym pożegnaniem zespołu z muzyką, ale Amerykanie bynajmniej na emeryturę się nie wybierają. Znajdują się w świetnej kondycji, strzegą thrash metalu, a opornym na taką muzykę słuchaczom dedykują utwór "Zero Tolerance". To stempel, który wieńczy kolejne porządne dzieło Anthrax.

Konrad Sebastian Morawski