Kilka rodzimych zespołów zdążyło już się przekonać, że montować kulturę industrialną w Polsce to trochę jak dosiadać najbardziej dzikiego konia. W każdym razie muzycy Bremenn podjęli się tego zadania.
Na długogrającym debiucie "Flowers of Fall" zespół z Lublina zarejestrował dwanaście utworów. Dwa spośród nich powinny być znane szerszej publiczności, ponieważ "Lies Won’t Die" i "Single Idol" weszły w skład wydanej przed siedmioma laty małej płyty zespołu. Numery zrobiły podobno furorę wśród lokalnej społeczności akademickiej. Zresztą Bremenn z kawałkiem "Single Idol" zamknął któryś z programów Kuby Wojewódzkiego. Nagranie, które bez trudu można odnaleźć w sieci, dużo mówiło o pasji zespołu. Muzycy z Lublina, wyglądem niemalże wyjęci z industrialnego podziemia, zaprezentowali się wtedy świetnie. Zagrali ostry numer, pełen zwierzęcej ekspresji, wyłamujący trochę płaską konwencję programu Wojewódzkiego. To było sześć lat temu. A jak jest dzisiaj?
Bremenn w wersji studyjnej brzmi intrygująco. Do "Flowers of Fall" przyciąga magnetyzm poszczególnych kompozycji, szeroki wachlarz pomysłów w nich wykutych, wreszcie charakterystyczne zimne brzmienie. Poszczególne utwory to właściwie dwanaście romansów industrialu z rockiem. Można tu odnaleźć całe mnóstwo świetnych elektronicznych patentów ulokowanych wokół ostrego hard rockowego grania. Twórczość zawarta na "Flowers of Fall" pod wieloma względami przywołuje skojarzenia z Rammstein. Oczywiście zachowując odpowiedni umiar można stwierdzić, że nie brakuje jej przebojowości właściwej Niemcom, nie ma też żadnych hamulców na gitarach i perkusji. Jest ostro i dynamiczne. Tyle że Bremenn inwestuje w znacznie większą dawkę elektroniki, niż czyni to wspominany niemiecki zespół. Niektóre kompozycje zawarte na "Flowers of Fall" wieloma fragmentami zostały zbudowane wyłącznie na zaprogramowanym soundzie. W tym nieszczelnym dźwiękowym potworze aż roi się od dziwacznych elektronicznych kreacji Grzegorza Kabasy. Zdążyć za umysłem tego muzyka chyba się nie da, ale można próbować mierzyć się z jego niebanalną twórczością.
Oprócz wspominanego gitarzysty i autora oprawy elektronicznej albumu, na "Flowers of Fall" zaprezentowali się również Atek Radej (gitara), Piotr Kurczuk (perkusja), Tomasz Graczyk (bas), Mirosław Nieścior (gitara) i Jakub Tabaczewski (wokal). Niestety będzie to pierwszy i ostatni album z udziałem wspominanego wokalisty. Szkoda, bo jego nieco wampiryczny wokal doskonale sprawdza się w klimacie zaproponowanym przez Bremenn. Kiedy Tabaczewski zatapia się w skrajnych emocjach, rozprawia o różnych wymiarach miłości i nienawiści, to można wierzyć w jego szczerość. Teksty, które napisał na to dzieło gładko wpisują się w klimat buntu i rozczarowania zakorzenionego w kulturze industrialnej.
W każdym razie nie wybiegając zbytnio w przyszłość zachęcam do zapoznania się z "Flowers of Fall". Krążek nie dostarcza kompozycji, które zaprowadzą lud industrialny do ziemi obiecanej, ale gwarantuje prawie godzinę porządnego i szczerego materiału. A może by się udało dosiąść tego dzikiego konia?
Konrad Sebastian Morawski