Philip H. Anselmo & The Illegals

Walk Through Exits Only

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy Philip H. Anselmo & The Illegals
Recenzje
2013-08-14
Philip H. Anselmo & The Illegals - Walk Through Exits Only Philip H. Anselmo & The Illegals - Walk Through Exits Only
Nasza ocena:
6 /10

Phil Anselmo jest moim bogiem, ale czasami nawet bóstwa tworzą rzeczy niedoskonałe.

Amerykanin, choć deklaruje, że w Down mu dobrze i lubi sobie pośpiewać, jednak najlepiej czuje się w momencie brania udziału w muzycznej rzeźni, gdy może ciąć, miażdżyć i gruchotać swoim wokalem kości bezradnych słuchaczy. Ja, choć szanuję swoje uszy, lubię to agresywne wcielenie Phila, z niecierpliwością więc czekałem na jego solową płytę mającą stanowić powrót do takiego grania. Mój apetyt wzrósł, gdy usłyszałem w styczniu split Phila i jego The Illegals z Warbeast, "War Of The Gargantuas". Numer "Conflict" to przecież klasa sama w sobie.

A teraz dzierżę w łapach dużą płytę mojego idola, "Walk Through Exits Only". Słucham jej raz, drugi, trzeci, enty i… zupełnie nic. Ta muzyka nie potrafi mnie za nic w świecie porwać. Z jednej strony Anselmo zrobił to, co zapowiadał: wrócił do brutalnej metodyczności "Far Beyond Driven" Pantery, którą pomieszał z intensywnością płyt Superjoint Ritual. Jego wokal to wciąż niewyczerpany zbiornik agresji - gdy już ci się wydaje, że Phil nie może wydzierać się w sposób bardziej wkurzony, on atakuje jeszcze z większą furią, wypluwając z siebie słowa o zdradzie, o rzeczach, które go wkurzają, o ludziach, którym chce pokazać środkowy palec i wreszcie o własnej samoświadomości i bezkompromisowości.

Koledzy niby też dają radę: Jose Manuel Gonzalez na garach czyni cuda, szczególnie za sprawą ultraszybkiej podwójnej stopy, Marzi Montazeri co jakiś czas wyskoczy ze świetnym riffem - mnie najbardziej podoba się główny z "Bedroom Destroyer".


Gdzie więc tkwi problem? Zacznijmy od brzmienia: kto to widział, by najgłośniejszym instrumentem była perkusja, która w dodatku jest tak kartonowa?! Kto widział tak przykryć świetny skądinąd bas nawałem innych dźwięków?! Kto zdecydował się postawić głównego bohatera płyty za jakąś ścianą? Phil zamiast górować nad The Illegals swoim rykiem, siedzi gdzieś w kącie, niby drze się, ale nie na tyle, by to kiepskie brzmienie zrywało skalpy.

Druga kwestia to brak ładu i składu w piosenkach. One praktycznie nie mają żadnej konkretnej frazy! To ściany lawinowych dźwięków, czasami ubrane w riffy, częściej po prostu uderzające kanonadą przypadkowych, zdawałoby się, dźwięków. Właściwie jedynym konkretnym numerem jest tu świetny "Bedridden", zapada w pamięć szalone wejście w tytułowym "Walk Through Exits Only", ale to właściwie wszystko. Reszta zlewa się w jedną masę. Owszem, usłyszymy tu czasami frapujące wstawki - elektroniczną w "Betrayed" i uszytą z gitarowych pejzaży w "Irrelevabt Walls and Computer Screen", ale szczerze mówiąc one tu zupełnie nie pasują…

Nie zaprzeczę, że czekałem na coś innego, lepszego. Miałem nadzieję, że "Walk Through Exits Only" owszem, będzie młócką, ale bardziej przemyślaną, uformowaną. Tak więc Phil w wersji wkurzonej oczywiście ciągle mi się podoba, ale jego solowemu debiutowi brakuje tej Panterowej iskry, która wyniosłaby go do rangi sztuki.

Jurek Gibadło