Zawsze, gdy dostaję nowe wydawnictwo Huntera do recenzji, czuję się w obowiązku poinformować czytelników, iż nie lubię tej kapeli. "Królestwo" do pozycji fana mnie nie zbliży, ale pozwoli popatrzeć ciut łaskawszym okiem.
Nie jestem przekonany do stylu wypływającego spod pióra tekściarzy, sposób interpretacji liryków w wykonaniu Pawła Grzegorczyka zazwyczaj mnie drażni, a jedynym elementem, który w twórczości Huntera popycha świat do przodu, jest moim zdaniem, gra zjawiskowego, nieocenionego Jelonka. Na "Królestwie" właściwie nic się w powyższych kwestiach nie zmieniło, ale - to co drażniło, jest jakby złagodzone, a rola skrzypiec (a także innych "nietypowych" dla metalu instrumentów) została uwypuklona. Do tego dojdziemy za chwilę.
Piąty album Huntera jest zarazem ich najbardziej zwartym dziełem - trwa niecałe 40 minut. Dla mnie to plus, odświeżenie formy, postawienie na konkret i przesunięcie wszelkich ubarwień do faktycznej pozycji dodatku, a nie kwintesencji kompozycji. Weźmy taką "Rzeźnię nr 6" - gościnnie pojawia się tu chór, który dodaje piosence patosu, ale i pięknie ją ubarwia, sprawia, że potężnieje, a w zwolnieniu nadaje jej przestrzeni. Co jednak najważniejsze - nigdzie nie wybija się na pierwszy plan.
"Królestwo" to tak naprawdę dwie części - pierwsza, zatytułowana "Wojna" jest agresywniejsza, szybsza, klasycznie heavy metalowa. Druga, "Pokój", pokazuje Hunter jako zespół poszukujący, bawiący się klimatem - to wcielenie bardziej mnie przekonuje. Gdy słucham takich numerów z pierwszej połowy, jak speedmetalowe w tempie "Dwie Siekiery", to nie widzę w nich nic ciekawego, oprócz wrzutów perkusjonaliów Letkiego i wiercących, niepokojących partii Jelonka. Średnio trafia do mnie "Trumian Show", ale to raczej z racji osobistych uprzedzeń - styl śpiewu Draka we zwrotkach doprowadza mnie do załamania nerwowego.
I nagle nadchodzą "Inni" - początek drugiej połowy. Klimatyczne gitary, głęboki bas Saimona, Grzegorczyk śpiewa nisko, czasami na granicy szeptu. Niespodziewanie Hunter zaczyna do mnie trafiać! Podobnymi przymiotami szóstka kupuje mnie kawałkiem "O Wolności" - poetycki tekst, piękny refren, kapitalne brzmienie skrzypiec, oraz dźwięki piszczałek i dud nadają tej piosence celtyckiego posmaku. Gdyby zespół rodem ze Szczytna grał tylko takie kawałki, stałbym się ich największym fanem! Muszę jeszcze pochwalić Huntera za brzmienie - opcja z nagrywaniem w stodole wypaliła. Całość brzmi organicznie, bez udziwnień, a te ćwierkające w tle ptaszki (mam nadzieję, że to nie studyjne sztuczki) sprawiają, że krążek brzmi szczerze.
"Królestwo" dla mnie, nie-fana, zaczyna się od utworu numer siedem - ostatnie pięć piosenek bardzo mi się podoba i z pewnością będę do nich wracał. Za to jeśli jesteś zadeklarowanym wyznawcą Huntera, możesz dopisać sobie jeden punkt więcej do oceny końcowej - bowiem łykniesz tę płytkę z prawdziwą przyjemnością.
Jurek Gibadło