Większość osób wie, że ze względu na barwę, wina dzielimy na: białe, czerwone i różowe. Ciekawostką dla niektórych może okazać się pojawienie się na rynku wina koloru czarnego. Istnieją co prawda wina robione z czarnych porzeczek, jednak nie o takie tutaj chodzi.
Mają one jednak sporo wspólnego z czarnym winem - szczególny posmak, który nie każdemu odpowiada. Kompletnie nie przejęli się tym Maciej Grzywacz, Yasushi Nakamura i Clarence Penn, członkowie grupy Black Wine.
Twórcy "Czarnego wina" to muzycy o ugruntowanej pozycji. Nie wiadomo, czy większy podziw potrafią wywołać nazwami uczelni, których progi przestąpili, czy może nazwiskami gwiazd, z którymi współpracowali. Prawa rynku muzycznego są jednak bezlitosne i żadne z tych osiągnięć nie może rzutować na ocenę nagranej przez trio najnowszej płyty.
Już przy pierwszym odsłuchu mamy wrażenie, że muzycy nie podążają mocno przetartymi szlakami. Obrali drogę po wybojach free jazzu, równie skomplikowaną dla instrumentalistów, co dla słuchaczy. Nawet niewytrawne ucho odnajdzie tu coś, co przykuje je na dłużej. Ciekawość kolejnego dźwięku, fragmentu opowieści przedstawianej na przestrzeni 49 minut trwania albumu. Odczucia te wzmaga zróżnicowanie kompozycji, ich nieprzewidywalność. Wielokrotnie po "wyboistej", nieszablonowej, przesyconej odważnymi interwałami solówce wchodzi melodyjna zagrywka, po to, by zaraz zaskoczyć słuchacza pasażem z pogranicza fusion. A chwilę później wybrzmiewa np. nieco melancholijna, jazzowa ballada "Brothers", dla kontrastu zaaranżowana na gitarę akustyczną. To dopiero pierwsza płaszczyzna odsłuchu płyty, kolejne wzbogacone będą zapewne przeżywaniem artykulacji, drobnych nut, z pozoru nic nie znaczących, a w końcu okazujących się częścią układanki.
Ufam, że słuchacze w skupieniu wysłuchają najnowszego dzieła trio Black Wine. Pozwoli to na pełną ocenę wysublimowanego stylu muzyków i niemałą przyjemność z płynących dźwięków. W ten sposób płyta zajmie wyjątkowe miejsce na półce współczesnego jazzu, a bez wątpienia zasługuje na to, jak mało która.
Kuba Chmiel