Sounds & Colours
Gatunek: Jazz i fusion
W swoim czasie Jarosław Śmietana uchodził za jedną z najlepszych gitar jazzowych w Europie, a jego liczne kooperacje z muzykami mniej lub bardziej znanymi, by nie powiedzieć, gwiazdami światowego jazzu, mogłyby posłużyć za wykład z tradycji jazzu.
Bo Śmietana był jazzowym erudytą z gracją poruszającym się po rozmaitych stylach gatunku, czemu dawał wyraz w swoich kolejnych projektach. „Sound & Colours” to tylko jeden z przykładów wszechstronności gitarzysty. Płyta ukazała się pierwotnie w 1987 roku w słynnym cyklu Polish Jazz Polskich Nagrań pod numerem 73 - dziś Warner Music Poland, który wykupił prawa do serii, postanowił krążek zremasterować i wznowić ku uciesze fanów wszelkiej maści odcieni rodzimego jazzu. Nie pomylcie „Sounds & Colours” z albumem „Sounds Colors” z początku lat 90, na którym znajdują się zresztą trzy utwory z wydawnictwa Polskich Nagrań - są to inne wykonania kompozycji.
Samo „Sounds & Colours” to typowy przedstawiciel jazzu środka podążający ścieżką wytyczoną przez choćby Weather Report czy Yellowjacket (również z Robbenem Fordem), reprezentujący popularną w owym czasie stylistykę jazzu z licznymi wpływami jazz rocka, fusion czy swingu. Prócz gitar niezwykle istotny wpływ na brzmienie krążka ma saksofon Piotra Barona – Śmietana dał tym wyraz swojemu uwielbieniu dla Johna Coltraine’a i Ornetta Colemana. Blaszaki, niejednokrotnie stanowiąc głównego bohatera muzycznych opowieści, pięknie współgrają z lampowym, ciepłym, wręcz pościelowym brzmieniem chyżej gitary Śmietany co rusz serwującej zgrabne i wyjątkowo słuchalne frazy. Antoni Dąbski na basie i Jacek Pelc za zestawem uwijają się budując rześkie rytmy dla kolejnych odjazdów swojego lidera, który ocierając się o wirtuozerię nigdy nie traci z oczu melodii i jej znaczenia dla konstrukcji utworu.
„Sounds & Colours” nie marnuje czasu na wydumane kontemplacje czy przewracanie jazzowego świata do góry nogami, Śmietany nie interesuje tu kreowanie wielowymiarowych, artystycznych konstrukcji, a czysta zabawa ogranymi stylami. W smooth jazzowe rejony wędruje tylko „Days of Wine and Roses”. Cała reszta to plejada pełnych temperamentu, żwawych utworów dynamizowanych gitarą bądź saksofonem. Przykład: energetyczny fusion „Every Day Niagara”, w którym przekrzykują się na rockowo podkręcona gitara i wtórujący jej saksofon od czasu do czasu wybuchając swingowymi motywami.
Bardzo podobają mi się te fragmenty, w których Śmietana i Baron za sprawą swoich instrumentów i ich brzmienia oraz witalności przeplatają świat mniej bądź bardziej drapieżnego jazz rocka z tętniącą życiem nocą w Nowym Orleanie. Nieco bardziej elegancko, ale wciąż z odpowiednim flowem i motoryką robi się w „Turle Song” – tu Śmietana zabrał swoich słuchaczy do droższego lokalu, w którym wymaga się od gości przynajmniej dobrego garnituru. Z kolei w „Try to Make It Better” numer kolorują momenty quasi-karaibskie – w każdym razie czuć plażę, palmy i kolorowe drinki.
„Sounds & Colours” to jedna z tych płyt, które ze względu na swój szeroki wachlarz ogrywanych stylów i niezobowiązujący, czysto rozrywkowy charakter powinna spodobać się właściwie każdemu fanowi jazzu, ale również tym, którzy w świat jazzu dopiero się wgryzają. Potrafi zachwycić instrumentalnym warsztatem, techniczną biegłością, pobudzić żwawą motoryką i przykuć uwagę solidnymi melodiami. Po prostu uniwersalny album, który mimo tej uniwersalności nie zatracił charakteru. Warto sobie przypomnieć „Sounds & Colours” od Jarosława Śmietany.