Ozone Squeeze
Gatunek: Jazz i fusion
Muzycy Ozone Squeeze nie stawiają sobie żadnych muzycznych barier, nie wytyczają granic. Wystarczy kilka chwil spędzonych z płytowym debiutem energetyzującego tria, by poczuć jak niesamowita jest ta kaskada pastelowych, ciepłych barw, którymi skrzą się ich dźwięki.
W skład grupy wchodzi Oz Noy, urodzony w Izraelu wirtuoz gitary, który rozpoczął zawodową karierę już w wieku trzynastu lat. Po tym jak w rodzinnym kraju osiągnął niemal wszystko, przeprowadził się do Nowego Jorku, gdzie doskonalił swój blues-jazzowy styl grając przy okazji dwóch płyt "Twisted Blues" z takimi tuzami jak perkusiści Dave Weckl i Vinnie Colaiuta czy basiści Will Lee oraz Roscoe Beck. Na klawiszach partneruje mu mieszkający w Los Angeles Australijczyk Rai Thistlethwayte, multiinstrumentalista i wokalista, znany z niezwykle popularnego w Australii pop rockowego Thirsty Merc i elektroniczno-funkowo-jazzowego Knower. Za zestawem zasiadł pochodzący z Atlanty Darren Stanley, rozsławiony chociażby obtłukiwaniem perkusji u Bruce’a Hamptona i w blues rockowym Delta Moon. Krótko mówiąc: banda znakomitych instrumentalistów, która z niejednego pieca chleb już jadła. I to na „Ozone Squeeze” doskonale słychać.
Z nieprawdopodobną lekkością i wirtuozerskim sznytem muzycy lawirują pomiędzy jazzem, bluesem, rockiem, funkiem, R&B i soulem tworząc elektryzującą mieszankę przebojowego, może nawet popowego i pełnego kolorów, zachwycającego lekkością grania. W niczym nie przeszkadza nawet fakt, że większa część materiału oparta jest na przeróbkach cudzych przebojów. Beatlesowe „Come Together” podkolorowane klawiszami Nord Electro 4 i napędzane Moogiem imitującym bas potrafi porządnie rozkołysać - zresztą na „Ozone Squeeze” Rai Thistlethwayte daje się poznać nie tylko jako znakomity klawiszowiec (jedną ręką gra na Moogu nabijając bas, drugą zaś operuje syntezatorami), ale równie świetny wokalista o przyjemnej, popowej barwie. W kawałku na dodatek Oz Noy wycina świetną jazz-rockową solówkę na federowskim Stratocasterze, jeszcze wyżej podnosząc wartość kompozycji.
Ozone Squeeze kapitalnie przearanżowali przebój The Proclaimers „I'm Gonna Be (500 Miles)” robiąc z niego powolny soul z wyraźnymi wpływami R&B, ponownie podrasowany piękną bluesową solówką Noya, ten sam zabieg zastosowali zresztą przy „Waiting In Vain” Boba Marleya, znacznie spowolniony, eteryczny i przestrzenny. W nieco psychodeliczno-fusionowe rejony zapędzi się cover jazzowego standardu na pianino Hoagy’ego Carmichaela „Skylark”, poprzez zastosowanie vocodera nabierze dodatkowego, elektronicznego posmaku totalnie zmieniając charakter podstarzałego już oryginału. Część setu inspirowanego zakończy „Ebony Eyes” z repertuaru Stevie Wondera – w tym kawałku Noy bez kompleksów pobawi się pedałem wah-wah. Trzy kompozycje napisane specjalnie dla Ozone Squeeze są autorstwa Raia Thistlethwayte. „You Gotta Go” napędzi perkusyjny groove i gitarowo- klawiszowy funk, przy którym ciężko nie tupać nogą. Całość świetną solówką przybierze Oz. W podobnych rejonach obraca się przebojowy „Supernatural Man” ze świetną jazzową perkusją i bluesową popisówką na Telecasterze. W rytm R&B i popu lat osiemdziesiątych zagra „Chase the Clouds”.
Najważniejsze, że między muzykami iskrzy. Chemia zadziałała tworząc bezbłędne połączenie wirtuozerii, melodii i przebojowości. Thistlethwayte i Darren Stanley zadbali o rytmikę, często dynamiczną, podkolorowaną klawiszami, a Oz Noy serwuje urokliwe gitarowe frazy, warsztatowo sięgając po przeróżne gitarowe techniki splatając wpływy bluesa, jazzu i rocka. Z gracją przeskakuje z roli gitarzysty rytmicznego do solowego, zawsze podkręcając napięcie w i tak porządnie rozbujanych kompozycjach. „Ozone Squeeze” to zresztą jedna z tych płyt, które można nazwać zapisem udanego jam-session. Rozimprowizowana, tętniąca życiem, mieniąca się całą paletą muzycznych barw i gatunków zachwyca rześkością, bezpretensjonalnym charakterem i wpadającymi w ucho motywami. Miejmy nadzieję, że trio czym prędzej zamknie się na kolejnej próbie, by przynieść kontynuację projektu Ozone Squeeze.