Wielu dziś już dojrzałych ludzi, z rodzinami i ugruntowaną pozycją zawodową, nie było jeszcze na świecie, gdy Laboratorium wydali swój ostatni studyjny album "Anatomy Lesson" (1986). Minęło trochę ponad trzydzieści lat i zespół powrócił z długogrającym krążkiem "Now".
Takich powrotów po dekadach mamy ostatnimi czasy całkiem sporo, w przeróżnych muzycznych gatunkach. Jednych czas oszczędził, innym dał mocno w kość. I o ile wielu kapelom przykleja się łatkę kultowości niejako z rozpędu, bo skoro grali jeszcze w latach 80 i powrócili w XXI wieku więc muszę być kultowi, tak Laboratorium to zupełnie inna historia i band rzeczywiście na polskiej scenie legendarny. Przecież oni powstali w 1970 roku, jeszcze przed The Mahavishnu Orchestra! Trzon współczesnego Laboratorium stanowią dwaj założyciele: pianista Janusz Grzywacz oraz saksofonista Marek Stryszowski. W skład wszedł również basista Krzysztof Ścierański, który pojawił się w Laborce w połowie lat 70. Do reaktywowanego w 2006 roku bandu dołączyli gitarzysta Marek Raduli i perkusista Grzegorz Grzyb. Właśnie w takiej konfiguracji Laboratorium przystąpili do nagrywania "Now" i jeśli mamy powrót po ponad 30 latach, to należałoby przypuszczać, że kolektyw ma rzeczywiście coś ważnego do zagrania.
Pytanie tylko czy polska scena, w epoce takich grup jak Niechęć, Jan Gałach Band czy Ortalion, potrzebuje jeszcze przybyszów z tak odległej epoki, jak Laboratorium i czy słuchacze autentycznie będą mieli ochotę posłuchać co też do opowiedzenia mają ci przedziwni podróżnicy z dawnego czasu?
Cóż, udało się bardzo dużo, ale i kilka rzeczy nie wyszło tak jak trzeba. Po pierwsze, zmora powrotów po latach, czyli odświeżanie starego materiału. W przypadku Laborki wzięto na warsztat tytułowy numer z poprzedniej płyty "Anatomy Lesson" i nawet jeśli został przearanżowany niemal nie do poznania, to delikatny niesmak odgrzewanego kotleta wciąż pozostaje. Sprawa druga - "Pustynna Burza". Utwór nawiązujący do klimatów orientalnych, bliskowschodnich, ale w taki sposób, że wyszedł z tego raczej pastisz - o wiele lepszym pomysłem byłoby zaproszenie do współpracy artystę rzeczywiście żyjącego w eksplorowanym kręgu kulturowym, a nie silić się na "podrabianie" i wymyślanie własnego języka. Nieprzypadkowo nawet najwięksi artyści naszych czasów, pokroju chociażby Petera Gabriela, wchodzą w przeróżne kolaboracje. Europejczyk nie podrobi Araba. Sprawa trzecia i zarazem ostatnia, to kooperacja z Adamem O.S.T.R. Ostrowskim w kawałku "Laboratorium", z której wyszedł zupełnie przeciętny rap na tle żywego instrumentarium - jest to zresztą jedyny numer śpiewany na "Now".
Cała reszta materiału to już kapitalne fusion, raz bliższe rockowi (delikatnie nawiązujący do klimatów King Crimson "Nurek"), innym razem jazzowi ("Makijaż" z gościnnymi partiami genialnego Bernarda Maseli na marimbie), ale zawsze oszałamiające pod względem instrumentalnym. Każdy z muzyków dostał zresztą tu swój czas i miejsce, włączając w to perkusyjną solówkę "Grzybogranie" - niestety już po zakończeniu nagrań na album a jeszcze przed jego wydaniem, podczas jazdy na rowerze, w wyniku potrącenia przez samochód zginął perkusista Grzegorz Grzyb, kolarz-pasjonat. Pojawiły się również eksperymenty z vocoderem w "Pink Nostalgy", tętniący życiem funk "I Am So Glad Punk Is Dead" z kapitalnymi partiami basu czy buszujący wśród tanecznych, latynoskich klimatów "Latin Groove". Wszystko to sprawia, że "Now" słucha się znakomicie! Tym bardziej, że radość z grania jaką wcisnęli w brzmienie swoich instrumentów muzycy Laboratorium jest zaraźliwa w najlepszym tego słowa znaczeniu. Muzyka aż skrzy się życiem, przeróżnymi barwami i techniczną wirtuozerią.
Więc czy dla Laboratorium wciąż jest miejsce na polskiej scenie fusion? Zdecydowanie tak! Takich powrotów powinniśmy sobie życzyć jak najwięcej!