Tam gdzie jest Ulver, tam na ogół czai się mrok. W ostatnich latach często też minimalizm.
Wizjonerska kapela z Norwegii wydała na początku roku album "ATGCLVLSSCAP" i zapowiedziała na kwiecień 2017 roku kolejnego longplaya "The Assassination of Julius Caesar". Pomiędzy tymi wydawnictwami ukazała się ścieżka dźwiękowa do filmu "Riverhead", czyli w sumie trzeci - po "Lyckantropen Themes" z 2002 roku i "Svidd neger" z 2003 roku - soundtrack sygnowany nazwą Ulver. To zarazem, tak jak dwa wymienione albumy, kolejne mroczne przestrzenie na temat ambientu, choć tym razem najbardziej minimalistyczne w dziejach kapeli.
Minimalizm nie jest tą formą przekazu, która kojarzy się z historią opowiedzianą przez kanadyjskiego reżysera Justina Oakeya w filmie "Riverhead". Obraz mówi wszak o wielowiekowych waśniach pomiędzy mieszkającymi obok siebie społecznościami. O niezapomnianych sporach, drzemiącej pod skórą niechęcią rdzennych mieszkańców amerykańskiego miasteczka Riverhead oraz emigrantów z Irlandii i Anglii, wreszcie też o tym, jak niechęć może przerodzić się w złość z cieknącymi pomału strużkami starzejącej się krwi. W sumie więc minimalizm Ulvera i ekspresyjność Oakeya na pozór nie wydają się dobrym zestawieniem, ale młody kanadyjski reżyser zdaje się lubić kontrasty, do których idealnie pasuje twórczość Kristoffera Rygga, Jorna H. Svaerena, Tore Ylwizakera, a także Ole-Henrika Moe i Kari Ronnekleiva, a więc wszystkich autorów ścieżki dźwiękowej "Riverhead".
Album zawiera piętnaście utworów, których czas trwania nie przekracza trzech kwadransów. Ich struktura nie wydaje się zbytnio skomplikowana, a w wymiarze muzycznym mamy tu do czynienia z mrocznym ambientem, niekiedy też klimatem drone. Na "Riverhead" czai się sporo mroku i niepokoju, wzniecanego "zimnymi" efektami, jak w utworze tytułowym, "Dark Alley", "Father’s Feud" czy też "A Waste Of Your Father’s Life", aczkolwiek dominują w zasadzie kompozycje oniryczne, tak jakby cisza była niezdarnie rozrywana przez przypadkowe instrumenty i takie też dźwięki wytworzone komputerowo, ewentualnie uchwycone od natury. Trudno bowiem inaczej określić wkład Jorna H. Svaerena do albumu, skoro ten muzyk zarejestrował tu odgłosy norweskiego wiatru ("In a Wooden Coat").
Ulver nie porzuca też zainteresowania muzyką drone, które zaprezentował na krążku "Terrestrials" nagranym przed dwoma laty wspólnie z Sunn O))), a najlepiej temu szkicowi na recenzowanej ścieżce dźwiękowej odpowiada numer "Road To Town". Co ciekawe na "Riverhead" znalazło się także miejsce na smyczki i instrumenty ludowe, jak islandzkie skrzypce, których wykonanie zawdzięczamy głównie norweskiemu kompozytorowi i skrzypkowi Ole-Henrikowi Moe (m.in. "Idle Hands Are The Devil’s Playthings", "Father’s Feud", "Snake in the Grass"). W każdym razie album wypełniają liczne przestrzenie, w których prawdziwym lśnieniem okazują się wszelkie partie klawiszowe Tore Ylwizakera ("In Memoriam"), tudzież przyspieszające bicie serca uderzenia Kristoffera Rygga w instrumenty perkusyjn ("Hard Standing", "Stalking", "A Waste Of Your Father’s Life", "Snake in the Grass"), ale to dzieło lśni raczej znienacka, traktując mrok jako nierozbudzoną, elektroniczną przestrzeń.
Ścieżka dźwiękowa do filmu "Riverhead" okazuje się więc materiałem, z którym problem mogłyby mieć wykrywacze dźwięku. Ten mroczny, niezwykle minimalistyczny i pozbawiony słów album nie jest z pewnością łatwy w odbiorze. Można by rzec, że to muzyczny nokturn na temat filmu, można by też poszukać innych definicji, ale te nie do końca sprzyjają muzyce, którą tworzy Ulver. W tej bogatej różnorodności, cieniach i ekspresji, Norwegowie nie tracą jednak tego, co w ich muzyce jest najważniejsze. Pięknej formy, emocji, naturalności, istoty tworzenia. Nawet jeśli to wszystko kryje się w minimalistycznych otchłaniach.
Konrad Sebastian Morawski