Linkin Park

Recharged

Gatunek: Elektronika

Pozostałe recenzje wykonawcy Linkin Park
Recenzje
2013-12-03
Linkin Park - Recharged Linkin Park - Recharged
Nasza ocena:
4 /10

Linkin Park nawet nie udaje, że chce mieć cokolwiek wspólnego z muzyką gitarową. Moje uszy cierpią, ale serce ma w głębokim poważaniu.

Choć z rockiem czy metalem obecna twórczość Amerykanów nie ma nic wspólnego, to mam wrażenie, że wraz ze swoim managementem zapatrzyli się w Iron Maiden. Zespół wydaje nowy materiał studyjny raz na kilka lat, ale w międzyczasie zalewa nas milionami wznowień, koncertówek, remiksów, remiksów wznowień, koncertówek z remiksami - o czymś zapomniałem? Nie zdziwię się jeżeli za miesiąc dostaniemy od nich album ze świątecznymi wersjami ich kawałków… Słowem - zalew ich produkcji przytłacza i jest już jawnym skokiem na kieszenie fanów. Czy powinni oni zainteresować się albumem "Recharged", który zawiera remiksy piosenek kapeli z płyty "Living Things"?

Po akademicku odpowiem - to zależy. Jeżeli marzą im się dzikie dęsy przy melodiach swoich ulubieńców, dubstepowa młócka to ich druga miłość, wtedy śmiało, warto mieć ten krążek w pogotowiu. W przeciwnym wypadku należy udać, że ta płyta w ogóle się nie ukazała. Drum'n'bassowe szaleństwo "Victimized" może bowiem zrobić wrażenie na bywalcach dyskotek w klubie strażaka w Cyncynopolu, którzy, jak podejrzewam, są muzycznymi laikami, a z pewnością jeśli chodzi o elektronikę. Podobnie rzecz ma się z do bólu przewidywalnym dubstepowym nudziarstwem w "Lost In The Echo". Trzęsienie podłogą za pomocą woobli to dowcip, który już raz został opowiedziany i mam wrażenie, że świat ma coraz mniejszą ochotę na wracanie do nich. Ta uwaga tyczy się nędznych przemeblowań "Until It Breaks" (w wersji Datsika) czy "Powerless".


Trochę lepiej wyglądają takie numery, jak przeróbka "Burn It Down" autorstwa Toma Swoona, które mogłaby spokojnie trafić do repertuaru Davida Guetty i rozkręcić imprezę na jakiś dużym festiwalu niekoniecznie elektronicznym. Nieźle wypadają też kolaboracje z raperami, jak "I'll Be Gone", gdzie pojawia się Pusha T, albo "Skin To Bone" z udziałem Cody'ego Ware'a i Ryu. Tutaj ziomale od miksów tak układają linkinparkową układankę, że ta staje się całkiem sympatycznym hiphopowym podkładem. Przyzwoita jest także nowalijka "A Light That Never Comes", nagrana ze Stevem Aokim. Nic to odkrywczego, ale przynajmniej nie zrani niczyich gustów.

Niemniej "Recharged" to popłuczyny, dyskotekowe błyskotki sklejone z i tak już silnie zelektronizowanych piosenek Linkin Park. Dlatego radzę, by trzymać to w klubach i - na Boga! - nigdzie nie wypuszczać.

Jurek Gibadło