Różni Wykonawcy

Wojciech Mann prezentuje: Nieprzeboje - Krok 3

Gatunek: Blues i soul

Pozostałe recenzje wykonawcy Różni Wykonawcy
Recenzje
2016-02-22
Różni Wykonawcy - Wojciech Mann prezentuje: Nieprzeboje - Krok 3 Różni Wykonawcy - Wojciech Mann prezentuje: Nieprzeboje - Krok 3
Nasza ocena:
8 /10

Już od przełomu lat '60 i '70 krytycy z emfazą proroków głosili, że "rock'n'roll umarł, rock jest martwy, stary". Tak się zatracili w tym przekonaniu, że nie zauważyli, że nastał rok 2016 i o ile rock ma się całkiem dobrze, to martwa jest... krytyka.

Nie tylko zresztą muzyczna, bo literacka i filmowa także. Internet niczym niespecjalnie wprawny w swym rzemiośle rzeźnik wypruł jej flaki. Ogólnodostępność wszelkich przejawów sztuki zalała ludzkość, na dobre sprawiając, że każdy stał się ekspertem od wszystkiego. W internetach aż roi się od filmoznawców, krytyków literackich i muzycznych - często nie do końca rozumiejących pojęcie "krytyka". Gdy na drodze pojawia się bariera tak olbrzymiego przekonania w ogrom własnej wiedzy, trudno się dziwić, że świat nie potrzebuje już specjalistów, ludzi, którzy połamali zęby na danej dziedzinie: przesłuchali tysiące płyt, przeczytali miliony stron, przeprowadzili setki rozmów. Nic dziwnego, że bezguście zatriumfowało, a społeczeństwo pokazało środkowy palec krytyce. Bez kreatorów gustu nie ma gustu, a niestety przestano wierzyć w mentorów, współczesność zaczęła z nich kpić i odrzucać na rzecz wiary w źle pojmowany indywidualizm i obyczajowy liberalizm. Nawet jeśli ktoś szuka mędrca, nauczyciela który by go poprowadził, to nie potrafi odróżnić takowego od zwyczajnego blagiera.

W Polsce trudno wyobrazić sobie dziennikarstwo muzyczne bez Piotra Kaczkowskiego, Wiesława Weissa, Marka Niedźwiedzkiego - stara szkoła krytyki muzycznej, która jest na wymarciu. Kolejne pokolenia wypierają ich na rzecz blogów prowadzonych bez najmniejszej wprawki dziennikarskiej i merytorycznego przygotowania. Kolejne takie poczwarki udowadniają tylko jak bardzo świat potrzebuje nauczycieli starej szkoły, profesorów i kreatorów gustu. Ludzi, którzy - za Świetlickim - mówią: "Ja nie dyskutuję, strzelam". Jeśli szukać kogokolwiek kto jeszcze ma jakieś wpływy, to pewnie takim człowiekiem będzie Wojciech Mann, który stale i nieprzerwanie stara się pokazywać rzeczy normalnie nie mające szans na przebicie się w dobie internetowej nawałnicy stylów i potupajek z youtube, mód kreowanych przez potężne nakłady finansowe. Nie sądzę, by Mann dla wielu młodych był nauczycielem - pokolenia urodzone w latach '90 i wyżej wydają się być już nie do odratowania. Mann ma raczej swoje grono słuchaczy, ze starą bądź średnią datą, którzy podłapali jego specyficzny przecież gust opierający się na uwielbieniu dla bluesa z Delty i jazzu.


Całe szczęście, że Mann daje jeszcze lekcje gustu. Nawet jeśli mają one postać składanek. "Nieprzeboje. Krok 3" to ostatnia część zestawienia Manna przygotowanego w kooperacji z wydawnictwem MTJ. Mann, jako facet ze świadomie i latami kształtowanym gustem, jest oczywiście przewidywalny w prezentowanej stylistyce. Wiadomo, czego można się było po nim spodziewać, ale Mann to przecież nie cyrkowiec, który by zainteresować ludzi swoimi lekcjami skacze po stołach i robi pajacyki. Ten facet to stara uniwersytecka szkoła, konserwatywna i tradycyjna. Dominuje leniwy, deltowski blues, zdarza się funk i jazz, soulowe wokalistki, ale trafia się też hard rock i blues rock. Mann lubi raczej wolne tempa i charakterystyczny, zamglony i melancholijny klimat (nie mylić, ze smutnym!). Wymienianie poszczególnych artystów mija się z celem, tylu ich i tylu świetnych. Wspomnę tylko o meksykańskim duecie gitarowym Rodrigo Y Gabriela, który na składance zagrał zaaranżowane na gitarę akustyczną wersję zappelinowych "Schodów do nieba" i metaliczny "Orion". Z perspektywy swojego gustu absolutnie biję pokłony przed blues rockowym "Keep Goin'" grupy Scorpion Child (ich debiutancki i jedyny póki co album z 2013 roku kręci się w moim odtwarzaczu od daty premiery i jest symbolem wciąż żywego dziedzictwa Led Zeppelin). Fantastyczne, folk rockowe rzeczy śpiewa Rachael Yamagata, a Dropkick Murphys chyba nie trzeba nikomu przedstawiać.

Sporo na tej składance artystów znanych, kilku mniej, niemniej składankę uważam za udaną. Mann zaserwował bardzo równy krążek o przede wszystkim bluesującym charakterze i specyficznym, zamglonym klimacie. Dwa krążki. Dwie i pół godziny muzyki. To wspaniała lekcja gustu dla pozbawionej gustu współczesności. Wielka szkoda, że młodzi ludzie zatopieni w odmętach youtube i spotify prawdopodobnie wykładem Manna się nawet nie zainteresują. Osobiście jestem zwolennikiem profesorstwa konserwatywnego i stoickiego, oldskulowego i uniwersyteckiego. Bez konszachtów z liberalizmem. Bez tego nie ma dla mnie nauczyciela, a bez nauczyciela nie ma szkoły. Bez szkoły zaś mamy co najwyżej hordy ciućmoków.

Grzegorz Bryk