Angielski producent dal się już poznać polskiej publiczności, między innymi w ramach katowickiego festiwalu Tauron Nowa Muzyka. Miałem ogromną przyjemność oglądać ten koncert i wiążę duże nadzieje z tym młodym chłopakiem.
Dziś 23-letni Alex Crossnan prezentuje światu swoje drugie, pełnowymiarowe dzieło. Album przesiąknięty wszechobecną nostalgią za czasami adolescencji i pierwszych prób wejścia w dorosłość. Poza tęsknotą za frywolnością, żartem i tym co już bezpowrotnie utracone (o czym najlepiej przekonuje się moje pokolenie z przełomu końca lat 80. i początku 90.) bije się z myślami o samotności, ogarniającym uczuciem niepokoju i braku celu. O tym ostatnim mówi się w kontekście całej generacji millenialsów, którzy żyją z daty na datę, przeważnie związaną z przyjemności mającymi zabić szarość dnia. W tej pułapce tkwi zbyt wiele młodych utalentowanych osób, które nie mają takiej siły przebicia jak Alex. Zatem, co słyszymy na „Raw Youth Collage”?
Na pierwszym planie znajduje się gitara. Instrument, po który producent często sięgał w swoich występach live, dziś pełni rolę przewodnią w całym projekcie. Oczywiście, nie oznacza to jednak, że nagle Mura Masa gra rocka (a raczej jego bardzo luźną wariację), choć do jego tradycji, a zwłaszcza alternatywy z drugiej połowy lat 90. lubi się odwoływać. Utwory są krótkie, czasem mają charakter dźwiękowego kolażu, który docenią fani dość odległych od siebie Gorillaz i Bon Iver. Z jednej strony, między partiami gitary i lekko skompresowanych bębnów, słychać rozpoznawalny taneczny sznyt; z drugiej muzyk stara się wejść na zupełnie nowe pole w roli multiinstrumentalisty i wokalisty, który braki warsztatowe w kwestii śpiewu nadrabia wykorzystaniem analogowego brzmienia towarzyszących mu instrumentów. Inaczej rzecz ujmując, odwołując się do gigantów, stworzył oszczędny i frapujący materiał pozostawiający duże pole do popisu (a właściwie jego reinterpretacji) na żywo, bez kurczowego trzymania się dzisiejszych trendów.
W roli gości specjalnych uświetniających to wydawnictwo słyszymy znane w alt rocku Clairo oraz Wolf Alice, a w noszącym znamiona hitu "Deal Wiv It” pojawia się coraz popularniejszy raper SlowThai, który nie wstydzi się swoich hardcore punkowych korzeni. Swoiste „dodatki” w postaci głosów zaproszonych muzyków dobrze korespondują z bardzo odważnie śpiewającym (niestety często z autotunem) liderem projektu. Warto jednak zaznaczyć, iż w roli wokalisty Alex lepiej czuje się w bardziej tanecznym repertuarze, przypominającym lekkie piosenki Gorillaz, i gdybym miał wskazać kierunek kolejnej płyty, byłby to hołd dla Damona Albarna.