Noche Oscura

Gate

Gatunek: Alternatywa

Pozostałe recenzje wykonawcy Noche Oscura
Recenzje
Grzegorz Bryk
2018-10-02
Noche Oscura - Gate Noche Oscura - Gate
Nasza ocena:
5 /10

Już na płytach wrocławskiego post-metalowego Blank Faces było słychać, że związani z formacją muzycy potrafią dźwiękiem budować klimat, a może nawet przede wszystkim o to chodzi w ich muzyce.

Teraz Wojciech Szachowski, ex-gitarzysta Blank Faces, na solowym krążku zabiera słuchacza w neurotyczną, kontemplacyjną i posępną podróż duszy po śmierci. A przynajmniej tak to sobie Szachowski wymyślił, że "Gate" to instrumentalny koncept, soundtrack do drogi jaką musi pokonać człowiek, by od momentu śmierci dotrzeć do miejsca, gdzie dusza dostąpi życia wiecznego. Sama idea pewnie byłaby nieco wydumana, gdyby "Gate" był albumem śpiewanym, ale w momencie, gdy mamy do czynienia z muzyką mocno ilustracyjną i w pełni instrumentalną, nastawioną na budowanie klimatu, można na te eschatologiczno-mistyczne tematy przymknąć oko.

Mamy więc cztery instrumentalne utwory o łącznej długości pół godziny. Noche Oscura - co z hiszpańskiego znaczy "ciemna noc" - obraca się w klimatach post-rockowych, noise'owych i ambientowych. Można sobie pomyśleć, że gdy Szachowski pisał swoją muzykę po głowie chodziły mu takie kapele jak eksperymentalny Ulver czy Sunn O))). Mroczny klimat, duszna atmosfera, melancholia i smutek - "Gate" nie daje wiele nadziei, nie ma w tej muzyce powietrza, czy choćby nuty radości. Taką stylistykę sobie Szachowski obrał i dobrze, bo najwięcej muzycznego piękna wyrasta przecież ze smutku.

Niestety, choć idea i atmosfera krążka przekonują, to wykonanie pozostawia sporo do życzenia. Gitary brzmią tak sobie, a wygrywane na nich mantryczne, transowe frazy są zwyczajnie za proste. Nawet wtedy, gdy do gry wchodzą dwie gitary i plotą dźwiękowe warkocze - daleko im jednak do duetu Fripp-Belew. Przesterowane partie brzmią bardzo kiepsko, wręcz amatorsko - jakby nagrywane na nie najlepszej jakości gitarowych efektach. Na nieszczęście "Gate" jest krążkiem przede wszystkim gitarowym. Najpiękniejsze rzeczy serwują zaproszeni do współpracy goście: fortepianowa miniaturka Tomasza Wróblewskiego w zakończeniu utworu "End" to wysublimowane, minimalistyczne piękno muzyki utkane z zaledwie paru dźwięków. Podobnie rzecz się ma z przejmującymi partiami skrzypiec Katarzyny Gronowskiej w "Suspension" uzupełniającymi gitarową mantrę. Ostatecznie najlepszym gitarowym momentem jest post-metalowa rozwałka w utworze tytułowym, gdzie do głosu dochodzą plemienne bębny Mateusza Mazura.

"Gate" po prostu cierpi na niedostatek formalny, kompozycje są zbyt gołe, bo okalającemu je ciału brakuje wypełnienia i muzycznej masy. Ma się wrażenie, że autor nie drążył za bardzo i zostawił "Gate" tak jak jest, ale w tej formie to trochę za mało. Nie chodzi nawet o to, że to zły krążek, bo przecież klimatu jest w nim od cholery, ale o to, że wielu twórców zaczęło dość intensywnie zajmować się ambientem, jednocześnie wynosząc ten gatunek na nieprawdopodobne wyżyny artystyczne - by wspomnieć tylko ze współczesnych Ulver, Stevena Wilsona czy nawet Lunatic Soul. Noche Oscura musi się jeszcze sporo nauczyć, poświęcić więcej czasu na zabawę kompozycją i brzmieniem. Przekonuje mnie więc klimat, ale sama muzyka i technikalia już nie tak bardzo.