Nine Inch Nails

Beside You In Time

Gatunek: Alternatywa

Pozostałe recenzje wykonawcy Nine Inch Nails
Recenzje
2009-12-16
Nine Inch Nails - Beside You In Time Nine Inch Nails - Beside You In Time
Nasza ocena:
7 /10

To już drugie koncertowe DVD Nine Inch Nails. Poprzednie - "And All That Could Have Been" zrobiło na mnie bardzo duże wrażenie, więc nie pozostało mi nic innego jak zapoznać się z kolejną propozycją Trenta Reznora i spółki.

"Beside You In Time" to perfekcyjnie nakręcone przy użyciu miliona kamer, świetnie i dynamicznie zmontowane widowisko na najwyższym poziomie. O tym, że Amerykanie mocno postawili na wizualną stronę koncertu świadczy już sam początek, kiedy pierwszy utwór - "Love is Not Enough" zespół zagrał oddzielony od publiczności przeźroczystą zasłoną. Nie jest to może nowy pomysł, ale gdy podczas dziesiątego kawałka - znakomitego i hipnotycznego "Eraser" zasłona pojawiła się ponownie, tym razem jednak służąc za tło wyświetlanych rozmaitych obrazów, efekt stał się imponujący. Przewijające się przez "Eraser" i kolejne dwa utwory mrówki, pszczoły i inne owady, walczące małpy, wybuchy, startujące pociski, makabryczne wojenne sceny, tańczący ludzie, wyświetlone na pierwszym planie, za którymi majaczyły postacie muzyków naprawdę zachwycają. Tak jak efektownie się to zaczęło, tak samo się skończyło, gdy podczas utworu tytułowego Reznor uderzył w zasłonę statywem od mikrofonu, a ta "rozpadła" się niczym rozbita szklana tafla. Do tego wszystkiego dochodzą znakomite efekty świetlne i oczywiście profesjonalne zachowanie muzyków, z wystudiowaną klasą biegających i rzucających się po scenie w czasie dynamiczniejszych kawałków. Ale nie ma się czemu dziwić, jeśli w składzie ma się takich freaków jak Jeordie White, lepiej znany jako Twiggy Ramirez. Dzięki nim sam ogolony niemal na zero Reznor, któremu przybyło kilkanaście kilo masy mięśniowej [przez co stał się łudząco podobny do niejakiego Lincolna Burrowsa, bohatera pewnego "kultowego" serialu], może zachowywać się na scenie znacznie spokojniej niż kiedyś.


Wszystko ładnie, wszystko dobrze, ale odpowiedź na pytanie, czy to DVD jest równie smakowite dla ucha jak dla oka jest już nieco trudniejsza. Przede wszystkim, koncert nakręcono na North American Winter Tour 2006, czyli trasie promującej "With Teeth", co znacząco wpłynęło na setlistę. I tak, aż osiem zagranych kawałków pochodzi z tego albumu, który, nie ma co się oszukiwać, mimo, iż zawiera niezłe utwory nie ma startu do wcześniejszych płyt Nine Inch Nails. Oczywiście zespół nie zapomniał o takich hitach jak "Wish", "Closer", "Hurt", "March of The Pigs", "Terrible Lie", "Head Like a Hole" czy "Gave Up" i te jak zawsze brzmią znakomicie. Niestety większość utworów z "With Teeth", a także "Burn" pochodzący ze ścieżki do "Urodzonych Morderców" odegrany na żywo nie ma odpowiedniego pazura, co widać na tle choćby takiego "March of The Pigs". Chwilami więc atmosfera siada, robi się za spokojnie, zbyt grzecznie i plastikowo. Płonące zapalniczki w uniesionych rękach zgromadzonej publiki to niekoniecznie obrazek, który moim zdaniem pownien kojarzyć się z Nine Inch Nails. Nie wiem także, czym było spowodowane niemal całkowite pominięcie "The Fragile", z którego zaserwowano tylko jeden utwór.

W dodatkach umieszczono pięć kawałków pochodzących z North American Summer Tour 2006, dwa teledyski oraz trzy kawałki z prób z 2005 roku.

Szymon Kubicki