Mons

Mons

Gatunek: Alternatywa

Pozostałe recenzje wykonawcy Mons
Recenzje
2017-05-28
Mons - Mons Mons - Mons
Nasza ocena:
7 /10

Chciałoby się powiedzieć, że oto wreszcie polski indie rock wystawił ciekawsko głowę ponad granice typowego dla naszej alternatywy brzmienia.

Chociaż wielu pewnie uśmiechnęłoby się tylko z politowaniem, twierdząc, że u nas nigdy indie rocka przecież nie było, alternatywny rock i owszem, ale gdzie tam indie. Albo powiedzieć, że oto pojawiła się w Polsce grupa, która ma gitary jak bez mała Johnny Marr, a i potrafi zabrzmieć równie rasowo i odpowiednio stylowo. Bardzo by się chciało mówić takie rzeczy, ale jakoś tak ciężko przez gardło przechodzą. Szczególnie gdy słyszy się najmodniejsze kapele gatunku. Ale zdarza się i tak, że na kiepskim gruncie kwitnie frapujące zielsko - zielsko, bo nie za bardzo jeszcze wiadomo co z tego wyrośnie, ale zapowiada się całkiem interesująco.

Tak właśnie debiutuje warszawski Mons. Sześć numerów, dwadzieścia dwie minuty alternatywnego grania, które na pewno smakuje lepiej niż happysad, Akurat i wszystkie te smutne alternatywnotwory muzyczne co jakiś czas bombardujące listy przebojów. Mons to czterech facetów, którzy potrafią konstruować zwarte, trzymające się kupy numery, bez zbędnego kombinowania i niepotrzebnego silenia się na oryginalność. Bo pionierstwo zostawmy geniuszom, a Mons zdają się czerpać radość z grania w czymś zupełnie innym.

W grupie jest przede wszystkim olbrzymi potencjał - potrafią uraczyć pierwszorzędnym, nośnym refrenem, a gdzie indziej zadziwić słusznym i nielichym fragmentem instrumentalnym (jak w "Czarno-biało"). No i choć chwilę wcześniej trochę sobie pożartowałem, że wielu chciałoby zabrzmieć jak Johnny Marr, tak tu czasem gitarom się to udaje. Krótko mówiąc, po kilku poprawkach w profesjonalnym studiu, bo doskonale brzmi tu tylko sekcja z naprawdę świetnym basem, dodaniu muzyce nieco przestrzeni, a gitarom więcej powietrza i mocy, Mons są w stanie wdrapać się na podium alternatywnego polskiego rocka. Szczególnie, że kapela po prostu brzmi solidnie i ma pomysł jak te swoje nieco smutnawe i skąpane w nostalgii utwory śpiewane po polsku prezentować w atrakcyjnej formie. Jest to materiał na zdobycie szturmem sceny.

Pamiętajmy, że to jest tylko EPka. Genialnie zresztą wyglądająca, bo nie przypominam sobie, kiedy ostatnio tak bardzo spodobała mi się grafika na małej płytce. Ale EPka zwiastująca coś niezwykle ciekawego. Również dlatego, że Mons byliby doprawdy smakowitą odskocznią od niesmakowitej alternatywy, która opanowała nasz kraj. Jeśli gdzieś kiedyś usłyszycie, że Mons przymierzają się do długogrającego debiutu, to koniecznie się zainteresujcie. Tych czterech facetów może porządnie namieszać w kociołku polskiego rocka alternatywnego.

Grzegorz Bryk