Hołdys raportuje ze studia

Newsy
Hołdys raportuje ze studia

W poniedziałek 7 listopada w specjalnie zbudowanej sali prób pod klubem Chwila odbyła się pierwsza próba mojego pierwszego od 10 lat zespołu.  Piszę te słowa z ulgą, bo powstała niezwykła, niecodzienna szajka, która już wczoraj zagrała kawał pięknej muzyki.  To strasznie dodaje mi otuchy. Dlatego z dumą ujawniam kto stanowi mój pluton egzekucyjny, który was rozstrzela talentem i miłością do muzyki w dniu 9 grudnia w warszawskiej Stodole.

Grzegorz Grzyb - nagrywał ze mną płytę "Hołdys.com", nagrał utwór "Fire" rok temu, gral ze mną moje ostatnie koncerty 10 lat temu. Absolutny fenomen perkusyjny, Na co dzień rozchwytywany bębniarz… jazzowy! Tak, tak! Tymczasem gra ostrą muzykę tak, jakby się dla niej urodził :) Regularnie koncertuje ze Zbigniewem Namysłowskim, jest królem jam sessions, dla mnie to jest po prostu wielki friend i czlowiek tsunami.

Bogdan Wawrzynowicz - wieloletni basista Maanamu, znam go najdłużej, bo ponad 20 lat. To kiedyś był przede wszystkim unikalny gitarzysta solowy, grający mieszaninę Hendrixa i funku, jego przejście na bas wiele lat temu było dla wszystkich zaskoczeniem. Tymczasem natychmiast został zaproszony do współpracy z Edytą Bartosiewicz, Edytą Górniak, wieloma projektami rockowymi, wreszcie wylądował w Maanamie. Człowiek obdarzony czymś, co kocham najbardziej: rytmem z piekła. Gra diablesko kostką.  Wspaniały koleś.

Mateusz Owczarek - objawienie. 19-letni zwycięzca tegorocznej edycji festiwalu "Solo życia". Trudno go zdefiniowac, bo jest to jakaś dziwna mieszanina Johna Frusciante z Jimmy Page’em i własnym niepowtarzalnym stylem,  a jednocześnie jest to szalenie uniwersalny, chłonny i głodny sukcesu gitarzysta. Radzę zwrócić na niego uwagę, bo za kilka lat będzie się o nim mówić dużo i głośno.


Artur Kempa - rasowy gitarowy twardziel, zabijaka z wielu metalowych gangów, nawet z Behemotha.  Typ gitarzysty, którego bez wahania łyknąłby Bruce Springsteen. Artur kiedyś był szefem mojego sklepu z gitarami, teraz ma własny, znakomity muzyczny shack o nazwie "Ministerstwo Rock’n’rolla". Ale istotą naszego kumpelstwa jest jego muzyczna charyzma, dynamit w rękach i piękny, ludzki, ciepły charakter.  

Kuba Koźba - niezwykły wokalista zespołu Power Of Trinity. Gdy ich usłyszałem kilka lat temu - oniemiałem. Jest coś dziwnego w tym, że Kuba jeszcze nie jest megagwiazdą, facet posiada głos o barwie, której nie da się zapomnieć. Przejmujący, potężny, raz subtelny niczym szept, raz bijący z siłą bazuki.  Naprawdę fenomen. Rasowy rocker, jakich dziś już własciwie nie ma. Będziecie nim oczarowani.  

Jest z nami jeszcze jeden muzyczny dodatek: Sajmon. Piekielnie utalentowany bitbokser ulicznik. Wystąpił na jam session w moim klubie Chwila i natychmiast zaprosiłem go do współpracy. Trudno uwierzyć, że robi to co robi i że tak to robi. U nas jednak będzie miał zupełnie nowatorską rolę, to będzie jeszcze jdna para rąk naszego perkusisty, kolejny element maszyny rytmicznej, na której moja muzyka się opiera. Wczoraj bitboksował z nami na próbie nowy utwór i dostał od nas brawa, choć wcześniej omal nie umarł ze strachu. Ma 18 lat.


I jest Tytus Hołdys, prywatnie mój syn, ale tu jest po prostu gitarzystą. Zagra z nami kilka utworów na kilku instrumentach. Obaj marzyliśmy, by stanąć ze sobą na scenie, ale nie stałoby się to, gdyby Tytus bardzo pięknie nie grał na gitarze.  Myślę, że was zaskoczymy.

To tyle. Dziś kolejna próba i tak codziennie, przez pięć następnych tygodni, po 6-7 godzin dziennie. Powinno wystarczyć, żeby was zmieść z powierzchni Ziemi.

Przynajmniej na chwilę.

ZH