AMPEG BA-112

Testuje: Wojciech Wytrążek

Budowa

Combo posiada obudowę z otworem bass reflex w tylnej ściance. Tylna część jest podcięta w dole, co pozwala na ustawienie piecyka w pozycji pochylonej pod kątem około 30 stopni. Panel sterowania umieszczono w górnej ściance z tyłu. Wzmacniacz posiada dwa wejścia instrumentalne: dla basów ze standardowymi przetwornikami oraz dedykowane instrumentom z układami aktywnymi. Ponieważ wzmacniacz posiada tylko prostą regulację głośności, wyposażono go w automatyczny limiter, który kontroluje poziom szczytowy, zapobiegając przesterowaniu. Trójpasmowa korekcja działa w górę podbijając poszczególne pasma: 50Hz o 36dB, 500Hz o 30dB, 10kHz o 36dB. Tajemniczo wyglądająca gałka STYLE to pięciopozycyjny przełącznik filtrów korekcji brzmienia. Niesymetryczne wyjście liniowe pozwala na transmisję sygnału po korekcji. Sygnały ze stereofonicznego wejścia CD są sumowane i wysyłane bezpośrednio na końcówkę. Do dyspozycji jest również wyjście słuchawkowe wyłączające głośnik po włożeniu wtyczki oraz uchwyt do przenoszenia urządzenia.

Wrażenia

Wejścia o zróżnicowanej czułości są zasadniczo przeznaczone dla instrumentów z pasywnym albo aktywnym układem elektrycznym, jednak nawet podłączenie basu z aktywną elektroniką do wejścia 0dB nie przeszkadza w uzyskaniu prawidłowego dźwięku. Dzięki wbudowanemu limiterowi przesterowanie praktycznie nie występuje. Ze względu na jeden głośnik o średnicy 12 cali, brak głośnika wysokotonowego oraz konstrukcję bass-reflex, niekiedy daje się odczuć osłabienie góry pasma i nadmierne uwypuklenie niskiego środka. Przy niektórych ustawieniach piecyk brzmi nosowo i zdradza tendencję do dudnień. Sytuację ratuje możliwość ustawienia go w pozycji pochylonej – brzmi wtedy wyraźniej i w rezultacie gra się zdecydowanie przyjemniej. Zastosowanie oryginalnego przełącznika filtrów o nazwie STYLE wywołuje we mnie mieszane odczucia i sądzę, że jego przydatność każdy użytkownik będzie musiał ocenić osobiście. W pozycji 1 (–25dB przy 500Hz), z radykalnie wyciętym środkiem, piecyk brzmi trochę nienaturalnie. Pozostałe filtry wypadają znacznie lepiej, choć poziom sygnału poszczególnych ustawień dość znacząco się różni. Na moje ucho piecyk brzmi najlepiej z wyłączonymi filtrami (STYLE w pozycji 3) i z oszczędnie użytą korekcją (lekko podcięty środek, delikatnie podbity dół i góra). Potwierdził to zarówno klasyczny Jazz Bass jak i sześciostrunowy fretless z aktywnym układem EMG. Jak na najskromniejszy wzmacniacz w ofercie producenta, trzeba przyznać, że posiada on charakterystyczne cechy legendarnego brzmienia Ampega. Dźwięk jest okrągły i przyjemnie chrapliwy. Piecyk brzmi sprężyście, w miarę głośno, biorąc poprawkę na tranzystorową budowę, moc i rozmiary. Mimo, że wyglądem i brzmieniem nawiązuje do stylistyki vintage, po chwili pracy z korekcją nadaje się również do uzyskania nowocześniejszych brzmień.

Podsumowanie

Mały Ampeg to wzmacniacz o korzystnym stosunku jakości do ceny, który można z czystym sumieniem polecić młodym adeptom gry na basie. Jest on ukierunkowany przede wszystkim na ćwiczenie w domu lub sali prób, o ile gramy z rozsądnym i w miarę spokojnym perkusistą, a nie postacią pokroju Zwierzaka z orkiestry The Muppet Show. Moc 50W i jeden głośnik powinny wystarczyć również do grania spokojniejszych klimatów (jazz, blues, funky) w małym klubie. Jest to prosta konstrukcja, wystarczająco skuteczna, łatwa w obsłudze i transporcie. Najmocniejszą stroną comba, oprócz mobilności, jest barwa dźwięku posiadająca charakterystyczne cechy sonorystyczne większych, profesjonalnych modeli Ampega.

DANE TECHNICZNE
Moc: 50W;
wejścia: instrumentalne, CD (2×RCA);
wyjścia: liniowe niesymetryczne, słuchawkowe;
korekcja: BASS, MIDDLE, TREBLE;
głośnik: Ampeg Custom 12”,
wymiary: 44×46×34 cm;
waga: 17,7 kg. 
DOSTARCZYŁ Music Info Kraków