Cztery utwory, siedem minut muzyki, a radości co nie miara! Tak w skrócie można opisać debiutancką... kasetę amerykańskich core'owców z Traveler.
Sam fakt muzyki wydanej na kasecie (podobnie jak nasi rodacy z Iron To Gold) to bardzo miła niespodzianka. Kto by pomyślał, że można jeszcze cokolwiek (sensownego) wydać na tym wymarłym już nośniku, a uwierzcie mi, że ''Going Home'' katuję kiedy tylko mogę, i coś mi się zdaje, że mój ''jamnik'' wkrótce nie wytrzyma. Do bólu melodyjny, miejscami stonowany, energetyczny melodyjny hardcore punk, jakim raczą nas Ci młodzi Panowie, jest balsamem na moje uszy, perełką na tej scenie i dowodem na to, że czasem w życiu fajne rzeczy, dosłownie, przychodzą niespodziewanie (pocztą).
Z aspektów brzmieniowych podoba mi się realizacja tego nagrania, to jak naturalnie - a jednocześnie bardzo nowocześnie, brzmią bębny, oraz wysunięcie wokali do przodu. Czasem brakuje tego basowego ''doła'', ale w ostatecznym rozrachunku proporcje są odpowiednie (co zauważamy w trakcie odsłuchu na słuchawkach). Debiut załogi z Ohio ani na krok nie odstaje jakością od czołówki sceny, silnie uzależnia i przypomina o prawdziwości maksymy D.I.Y. Ma ktoś jeszcze jakieś kasety? (śmiech)
Dla fanów: Comeback Kid, Defeater, Strike Anywhere
Grzegorz ''Chain'' Pindor
